Znamy już kwotę, którą gmina Wolbrom wyda na wypłatę dodatków wyrównawczych dla nauczycieli do wysokości średnich wynagrodzeń, które gwarantuje im Karta Nauczyciela, zwanych potocznie „nauczycielską czternastką”. Dzięki skomplikowanej analizie i konsekwentnie wprowadzonym w życie zasadom, wypracowanym przez burmistrza Adama Zielnika i członków Komisji Oświaty RM w Wolbromiu, w porozumieniu z dyrektorami szkół, tegoroczne koszty dodatków znacznie obniżyły się w stosunku do roku poprzedniego.
Konieczność racjonalnego podejścia do gospodarowania ograniczonymi środkami na zadania oświatowe i opracowanie przyjętych stałych zasad organizacji pracy i wynagradzania nauczycieli są problemem wszystkich samorządów prowadzących publiczne placówki oświatowe. W tym roku, dzięki konsekwencji i dobrej współpracy między organem prowadzącym, dyrektorami placówek oświatowych i nauczycielami udało się ograniczyć ich wysokość. Choć porównywanie rok do roku nie z różnych powodów do końca ma rację bytu to jednak różnica jest znacząca: w styczniu 2015 roku Gmina wypłaciła nauczycielom blisko 370 tys. zł, natomiast obliczenia tegoroczne wskazują, że wypłata dodatku zamknie się kwotą ok. 143 tys. zł. Jak zapowiada burmistrz Adam Zielnik – to dobry początek planowanej w niedługim czasie racjonalizacji osobowych wydatków oświatowych.
Osiągniecie tak znacznych ograniczeń wynikło przede wszystkim z wprowadzenia zasad łączonego pensum dla nauczycieli, zatrudnionych na stanowiskach o różnym wymiarze zatrudnienia i wprowadzeniu zmian w polityce kadrowej, zmierzającej w kierunku zwiększania liczby godzin ponadwymiarowych zatrudnionych nauczycieli oraz wprowadzeniu podwyższonego pensum. W efekcie zarobki nauczycielizatrudnionych w placówkach prowadzonych przez Gminę Wolbrom zbliżyły się do kwot wypłat gwarantowanych im przez Kartę Nauczyciela.
Szczegółowo wygląda to tak: wypłata dodatków wyrównawczych dla nauczycieli stażystów w roku bieżącym nie była konieczna (kwota w tej grupie przekroczyła gwarantowane minimum o 393 zł), a roku 2015 była to kwota 4 279 zł. W przypadku nauczycieli kontraktowych nie było dopłat już w roku ubiegłym (w 2015 r. – nadwyżka zamknęła się w kwocie 20 773 zł, a w roku 2016 – było to 11 139 zł. Kwoty wypłaconych dodatków w grupie nauczycieli mianowanych są zbliżone: w 2015 było to 21 937 zł, a w 2016 – 21 023 zł. Największy sukces to ograniczenie dodatków w najliczniejszej grupie awansu zawodowego, czyli nauczycieli dyplomowanych, gdzie w ubiegłym roku wypłata dodatku opiewała na kwotę 363 644 zł, a w roku 2016 jest to tylko 122 158 zł.
Przypomnijmy, że zgodnie z Kartą Nauczyciela, na początku każdego roku organ prowadzący szkoły jest zobowiązany do przeprowadzenia analizy poniesionych w poprzednim roku kalendarzowym wydatków na wynagrodzenia nauczycieli, w odniesieniu do wysokości średnich wynagrodzeń oraz średniorocznej struktury zatrudnienia nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego. Wyliczenia są bardzo skomplikowane, ale jeśli samorząd nie wypłacił należnych ustawowo kwot wynagrodzeń na poziomie danego stopnia awansu zawodowego, musi wypłacić jednorazowe dodatki uzupełniające poszczególnym nauczycielom. Dodatek jest równy różnicy między wydatkami poniesionymi na wynagrodzenia nauczycieli w danym roku w składnikach, o których mowa w art. 30 ust. 1, a iloczynem średniorocznej liczby etatów nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego oraz średnich wynagrodzeń nauczycieli, o których mowa w art. 30 ust. 3, ustalonych w danym roku. Kwota różnicy jest dzielona między nauczycieli zatrudnionych i pobierających wynagrodzenie w roku, dla którego ustalono kwotę różnicy, w szkołach prowadzonych przez samorząd i wypłacana do 31 stycznia. W praktyce oznacza to, że jeżeli nauczyciel nie miał możliwości „zarobienia” odgórnie ustalonej kwoty, to organ prowadzący musi wypłacić mu dodatek wyrównujący różnicę.
– Skoro i tak i tak mam płacić, to chcę wiedzieć za co i mieć z tego pożytek. Dotychczasowy model był kontr produktywny, bo wręcz zachęcał do „nic nierobienia”, co negatywnie odbijało się na morale. Czasy „czy się siedzi, czy się leży” odeszły do lamusa. Płacimy za pracę. A ludzie chcą pracować, bo każdy chce być potrzebny – podsumowuje burmistrz Zielnik.