Wolbrom – Miejsko-gminny serwis informacyjny: Siła słowa

Główna treść

Siła słowa

Dziennikarze i inne osoby zajmujące się publikacją informacji dobrze wiedzą jak ważna jest odpowiedzialność za słowo, zwłaszcza słowo pisane. Odpowiedzialność ta jest podstawą etyki dziennikarskiej. O tym jak nieprzyjemne konsekwencje czekają autorów nierzetelnych tekstów przekonał się już niejeden pismak. W niezbyt miłych okolicznościach przekonała się też o tym na ostatniej sesji RM radna Ewa Kazimierska, która w tekstach opublikowanych w prasie mocno uraziła m. in. strażaków z Gołaczew.

Poważna publikacja powinna zawierać treści sprawdzone, najlepiej potwierdzone w kilku źródłach i prezentujące różne punkty widzenia. Niedopuszczalne jest publikowanie kłamstw, ważny jest też aspekt merytoryczny tekstu, który świadczy o poziomie autora. Niektórym lokalnym politykom wydało się, że ich zasady nie dotyczą… Nic bardziej mylnego – słowo idzie w świat, jest przyswajane, zapamiętywane i rodzi konsekwencje.

Jerzy Stuhr przekonywał kiedyś w piosence, że śpiewać każdy może… radna Ewa Kazimierska uznała, że dotyczy to także pisania do gazety. Idąc za przykładem swojego klubowego kolegi Kazimierza Paci, który od jakiegoś czasu czyni wynurzenia na temat swoich zapatrywań na bieżące funkcjonowanie gminy na  łamach lokalnego czasopisma, pani radna przyłączyła się do grona publicystów. Idąc tropem popularności tabloidów, postanowiła skorzystać z ich stylu. W tekście o wyszukanym tytule „Pytania do Radia Erewań” postanowiła „rozprawić się” z burmistrzem Janem Łaksą. Na pierwszy rzut poszła sprawa precyzyjne i bardzo szczegółowo rozwiniętych pytań, które radna Kazimierska zadała podczas sesji 31 stycznia br., a na które burmistrz – zdaniem radnej – odpowiedział nie dość rzetelnie: „Czy ze środków budżetu Gminy Wolbrom zakupiono jakieś samochody dla jednostek OSP w roku 2013 i 2014? Jeżeli tak, to jakie samochody (marka, rok produkcji, przeznaczenie- ratowniczy, gaśniczy, nowe, używane, w jakim stanie, przebieg, motogodziny)? Do których jednostek OSP? Za jaką cenę? Według radnej Kazimierskiej, jak napisała to w omawianym tekście, burmistrz Jan Łaksa odpowiedział, że „nie posiada wiedzy w tym temacie”. W protokole z tamtej sesji, przyjętym przez radnych bez zastrzeżeń zapisano jednak, że burmistrz odpowiedział: „w roku 2013 i 2014 nie zakupiono dla OSP żadnego samochodu”… Różnica niby niewielka, ale znaczenie zasadnicze! – dalsze, pełne emfazy sugestie, że radna cyt. „nieomal nie dostała zawału, kiedy dowiedziała się, że została potraktowana (przez burmistrza) jak ostatnia… nie powiem co, ale pal sześć moją (radnej) skromną osobę. Tylko tą woltą Pan Burmistrz zlekceważył moich (radnej) wyborców…” miały udowodnić, że burmistrz skłamał, bo kilka dni później w Gołaczewach poświęcono nowy wóz strażacki.

Jan Łaksa, ustosunkowując się do tekstu radnej Kazimierskiej, stwierdził, że odpowiadając jej na pytania powiedział prawdę – faktyczny zakup wozu dla gołaczewskiej jednostki OSP nastąpił bowiem dopiero kilka dni później. Ale nie był to koniec sprawy. W dalszym ciągu swej pisemnej wypowiedzi radna Kazimierska utyskiwała bowiem na celowość zakupu: „czy nie ma ważniejszych wydatków w gminie niż kolejny wóz strażacki dla Gołaczew?”, jednocześnie „rozumiejąc, że bliższa koszula ciału, ale w tym przypadku to już chyba wrosła w to ciało (brrrrr)”. Następnie, wpinając się na szczyty erudycji i sarkazmu, radna udowadniała, że nawet jeżeli nabytkiem „był taki cymes”, to dlaczego nie trafił do jednostek, które będą w stanie lepiej go wykorzystać…” Dalej w tekście następuje dość niewybredna, mocno negatywna ocena potencjału ratowniczego gołaczewskich strażaków, kontynuowana dodatkowo w następnym uszczypliwym tekście, w kolejnym wydaniu gazety…

Druhowie nie wytrzymali i do głębi oburzeni zaczepkami Ewy Kazimierskiej honorowo przybyli na sesję, by spojrzeć radnej w oczy! Z wypowiedzi sekretarza OSP w Gołaczewach Pawła Kiwiora wynikało, że on i jego koledzy (z pełną ofiarnością pełniący służbę w czasie różnorodnych akcji ratunkowych – oby pomocy nigdy nie potrzebowała radna Kazimierska!), oczekują wyjaśnienia na jakiej konkretnie podstawie radna – podsumowując kolokwialnie – obsmarowała ich brzydko w gazecie… Prostowali też na bieżąco kolejne, przytoczone przez Ewę Kazimierską, potwierdane przez Kazimierza Pacię, nieprawdziwe ich zdaniem informacje, m. in. na temat rzekomej nieudolności gołaczewskich strażaków w dojeździe do pożaru, który dotknął w 2011 r. jedego z mieszkańców kolonii Chełmskiej…

Konfrontacja twarzą w twarz głoszącej od dawna swoją niechęć do OSP radnej ze zdenerwowanymi i do głębi obruszonymi niesprawiedliwą, na dodatek rozpropagowaną w lokalnej prasie, oceną strażakami nie wypadła dobrze, bo Ewie Kazimierskiej nie starczyło ducha, aby podtrzymać swą ostrą wypowiedź. Najpierw milcząc, a później, po naciskach, wycofując się niezręcznym „rakiem”, ze spuszczoną głową powoływała się na bliżej nieokreślone źródła, na podstawie których wyrobiła sobie opinię, „która być może…”, ostatecznie zaplątując się całkiem w zapewnieniach, że „zawsze była za strażakami”. Zapowiedziała też, że do zarzutów strażaków ustosunkuje się na piśmie… Niezbyt dobrze radzącej sobie w tłumaczeniach koleżance przyszedł w sukurs radny Kazimierz Pacia, który – usiłując ratować poprawne stosunki z potencjalnymi wyborcami – próbował łagodzić sytuację równie nieprzekonującymi argumentami.

Na postronnych obserwatorach zaistniała sytuacja zrobiła mocno przykre, wręcz żenujące wrażenie. „Waląc” na oślep w burmistrza i powtarzając fałszywe informacje oraz plotki „publicystka” ugodziła rykoszetem w ludzi powszechnie szanowanych, ale i… we własną wiarygodność. Kolejny też raz okazało się, że obrzucanie kogoś błotem, nawet jeżeli ofiara milczy, wierząc, że prawda broni się sama, bezlitośnie demaskuje pozbawione jakiejkolwiek klasy intencje i metody autora, wystawiając mu łatwą do rozeznania opinię…

Słowo poszło w nasz niewielki, lokalny świat. Miało efekciarsko zdemaskować niecne postępki politycznego przeciwnika. Z pewnością przyniosło efekt, choć niekoniecznie taki, jakiego by sobie życzyli politycy prowadzący negatywną kampanię i wojujący o elektorat niewybrednym piórem. Czytelnicy (wyborcy!) bowiem swój rozum mają. Umieją też należycie ocenić poziom stosowanych zagrywek. Czy ktoś wyciągnie z tego naukę?


Ewa Barczyk