Wolbrom – Miejsko-gminny serwis informacyjny: Strzegowianie uczcili wydarzenia sprzed 100 lat

Główna treść

Strzegowianie uczcili wydarzenia sprzed 100 lat

11 listopada 2014 r. społeczność Strzegowy uczciła wspólnie 100-rocznicę pobytu na ich plebanii parafialnej marszałka Józefa Piłsudskiego wraz z wojskiem. Z tej okazji obok plebanii stanął kamień z pamiątkową granitową tablicą, upamiętniającą wydarzenia sprzed wieku. Obelisk powstał z potrzeby serca grupy mieszkańców, którzy mocno zaangażowali się wraz z ks. proboszczem w działania upamiętniające pobyt legionistów we wsi.

Uroczystość rozpoczęła w gościnnym kościele parafialnym w Strzegowie msza św. z udziałem ks. proboszcza Jacka Kawali, dziekana dekanatu pileckiego, ks. Jacka Furtaka oraz głoszącego kazanie ks. Tomasza Zmarzłego. Licznie zgromadzeni mieszkańcy wysłuchali też krótkiego programu artystycznego, przygotowanego przez uczniów ZS w Dłużcu. Odsłonięcia tablicy pamiątkowej, przygotowanej bezinteresownie przez zakład kamieniarski Mariusza Żuchowicza z Gołaczew Nadmłynia, dokonali posłanka Lidia Gądek i burmistrz Jan Łaksa. Przybyli goście złożyli pod tablicą kwiaty, a panie z kół Gospodyń Wiejskich ze Strzegowy i Kąpiołek zadbały o odpowiedni nastrój śpiewając legionowe pieśni.

Wspomnienia pamiętnych chwil sprzed stulecia mamy z najlepszego źródła – wydarzenia z 9 listopada 1914 r. opisał bowiem sam Józef Piłsudski:

„Koniec lasu; na horyzoncie szereg pagórków, pod nimi szeroka droga, schodząca do wsi Strzegowa. Na skraju jej widać już kręcących się  naszych beliniaków. To jest cel na razie mego marszu. Stąd pójda we wszystkie strony macki-patrole. Gdy się okaże potrzeba, posunę się jeszcze dalej w stronę Żarnowca. Wydaję rozkazy:

– Kwatera moja na plebanii. We wsi zostają dwa bataliony: III i V. III ubezpiecza na północ, V na południe. I maszeruje dalej na wzgórze, ubezpiecza wschód i daje pomoc, jeżeli się okaże potrzeba, kawalerii. Ta wysyła dwa większe patrole pod Żarnowiec: jeden podejdzie od wschodu drugi od południa. Meldunki do I batalionu, stamtąd do mnie. Dwa inne patrole pójdą z Beliną przez Wolbrom- jeden pod Miechów, drugi pod osobistym dowództwem Beliny ze specjalną instrukcją. Belinie zaś na stronie daję instrukcję, by sprawdził moją teorię o korytarzu, idącym na południo-wschód. Idzie o to,
by zrobił wywiad na front austriacki możliwie daleko na południe od nas. Czekać ma na mnie z meldunkami w Wolbromiu, gdzie mam nadzieję być wieczorem. Belina otworzył na mnie szeroko oczy. W krótkości wytłumaczyłem mu, o co idzie. Oczy mu się zaiskrzyły i jego zacięta, kozacka twarz
nabrała charakteru nieprzezwyciężonego uporu. Paliła mnie jednak niecierpliwość, dodałem więc, że jeżeli nadąży przed wieczorem, ma mi wysłać meldunek tutaj, do Strzegowej.

Na plebanii było przyjemnie i wesoło. Inteligentny, wesoły, młody proboszcz robił honory domu, goście byli niewybredni i pełni humoru. Co do mnie, postanowiłem był nie myśleć nic o dalszych planach – bałem się tego piekła wątpliwości, które powstaną natychmiast, gdy zacznę analizować położenie. Pomimo jednak tego postanowienia czułem, że gdzieś w duszy odbywa się prawie podświadome pasowanie się z sobą, jakaś praca, szukająca ujścia. Nie dziwota. Decyzja była na wskroś polityczna i tylko z tego punktu widzenia uzasadniona, wojennie była nonsensem i szaleństwem, tym bardziej, gdy została powzięta z tak małymi danymi o nieprzyjacielu. Wiedziałem zaś, że szaleństwo powiększyłem co najmniej parokrotnie przez pozostawanie tutaj, w Strzegowej, przez ten wesoły dzień 9-go listopada. Gryzły mnie wyrzuty sumienia za „pół –decyzję” i bałem się, by ona , jak wczoraj przy Lgocie Wolbromskiej nie zemściła się na wojsku. Decydującą rzeczą dla dalszego marszu była szerokość korytarza pomiędzy armiami. Toteż i podczas rozmów, i wtedy, gdym słuchał księdza, który mi odczytywał notatki, robione podczas wojny, – coś w rodzaju kroniki parafialnej – robiłem w myśli wciąż obrachowania. (…) Wreszcie zapada zmierzch. Patrole wróciły, napełniając nasze obozowisko opowiadaniem o wrażeniach z potyczek. Odmarsz. Kolumna się formuje, biorę przewodników i marsz do Wolbromia! Droga jest nużąca – błotnista, pełna jakichś jam i wybojów, tym przykrzejszych, że jest ciemno. Kolumna wyciąga się straszliwie, raz po raz trzeba się zatrzymywać, żeby ją ściągnąć. Maszeruje, że tak powiem, w obszarze wpływu nieprzyjacielskiego, musze wiec trzymać w nocy oddział ściągnięty w garści. Wraz z nadejściem ciemności bierze górę znużenie. Słyszę za sobą apatyczne chlapanie błota, ciche przekleństwa, nie czuję w kolumnie życia, tylko rezygnacyjne zmęczenie. A przed nami jeszcze spory kawał drogi, jeśli mamy w marszu przez korytarz odpowiednio wykorzystać osłonę nocy.

Nareszcie zaczęły majaczyć w ciemności pierwsze chałupy Wolbromia z mnóstwem zaplątanych płotów. Wchodzimy do miasteczka, przechodzimy przez nie i zatrzymuje kolumnę u wschodniego wejścia. Ogłaszam, że daję godzinę odpoczynku. Jestem znowu  prawie w tym samym miejscu, gdzie dnia poprzedniego powziąłem szaloną decyzję. (…)

Godzina wyznaczona do odpoczynku minęła, a Beliny wciąż nie ma. Niecierpliwią się, lecz czekam. Nie chcę go pozostawić w niepewności, co ma robić, gdy tu do Wolbromia nadejdzie. A czas upływa! Czas tak drogi dla mnie w tej operacji. Decyduję się czekać tylko do wpół do jedenastej – jeszcze pół godziny. Zresztą zostawię mu patrol ułański.

Wreszcie i ten czas minął. Daję rozkaz formowania kolumny. Radzą mi wziąć przewodnika. Nie chcę – jutro rano muszą tu już być kozacy, nie chcę pozostawiać za sobą śladów, zresztą księżyc już jest na niebie, a pierwsza część drogi taka wyraźna – duży, szeroki gościniec do Miechowa...

Zainteresowanych dalszymi wojennymi dziejami legionów na naszych terenach odsyłam do wspomnień spisanych przez marszałka Józefa Piłsudskiego, spisanych w roku 1914 w czasie pobytu w twierdzy magdeburskiej, a wydanych w „Pismach zbiorowych”. Powyższe cytaty pochodzą z  rozdziału „Ulina Mała” w IV tomie  wspomnień.   

Ewa Barczyk