Przypomnijmy, że w czerwcu 2014 roku Gimnazjum nr 4 otrzymało z unijnego programu Erasmus + 52 124 euro na realizację projektu „CLIL – odkrywamy świat przez języki”. W ramach projektu w ciągu dwóch lat nauczyciele różnych przedmiotów pracujący w tej szkole, będą wyjeżdżać na jedno- lub dwutygodniowe kursy do krajów anglo-, niemiecko- i francuskojęzycznych, w ramach których będą szlifować języki obce.
Nauczyciele innych przedmiotów niż języki obce będą uczyć się, jak stopniowo wprowadzać elementy języka angielskiego na swoich lekcjach. Kursy te w większości wykorzystują metodę CLIL, która jest rekomendowana przez Komisję Europejską w celu promowania nauki języków obcych i różnorodności językowej.
Czym jest CLIL? Rozwinięcie tego angielskiego skrótu to Content and Language Integrated Learning, czyli zintegrowane nauczanie języka i przedmiotu. CLIL polega na zespolonym kształceniu przedmiotowo-językowym, które oparte jest na zdobywaniu wiedzy o świecie i jednoczesnym uczeniu się języka obcego. Metoda CLIL jest nowoczesnym trendem w nauczaniu języków obcych i zdobywa coraz większą popularność w Europie i na świecie. Być może wkrótce i w Gimnazjum nr 4 w Wolbromiu nauczyciele zaczną uczyć młodzież po angielsku, i to nie tylko na lekcjach języka angielskiego.
Oto, jak wspomina swój tygodniowy pobyt w Londynie (9 -16 maja 2015) nauczycielka języka angielskiego w Gimnazjum nr 4, Beata Wesołowska.
Dzień pierwszy.
Lot z lotniska Balice w Krakowie 9 maja na lotnisko Stansted w Londynie trwał ok. 2,5 godziny. Wylądowałam szczęśliwie – podekscytowana, ale też pełna obaw. Cel podróży był wymarzony, oczekiwany przez wiele miesięcy. Londyn, stolica Zjednoczonego Królestwa i największe miasto w Unii Europejskiej, jedno z najważniejszych światowych centrów biznesowych oraz miejsce, w którym można usłyszeć najczystszą odmianę języka angielskiego – było w moim zasięgu! Przyjechałam tu właściwie w dwóch celach – po pierwsze, by szlifować język, którego nauczam w szkole, po drugie, by „odświeżyć” sobie miejsca, które kilka lat temu w szybkim tempie niemal „odhaczałam” na mapie turystycznej Londynu.
Na miejsce zakwaterowania dotarłam około południa. W drzwiach ciepło przywitała mnie starsza pani, rodowita mieszkanka Londynu. Mary, bo tak miała na imię, udzieliła mi w tym dniu kilku cennych rad dotyczących komunikacji miejskiej, opowiedziała o sobie i swojej rodzinie, zasadach panujących w domu a także o szkole, w której od najbliższego poniedziałku miałam rozpocząć regularne zajęcia w ramach kursu „Kreatywna metodologia w nauczaniu języka angielskiego”.
Jeszcze tego samego dnia, po krótkim odpoczynku, udałam się do centrum i rozpoczęłam zwiedzanie Londynu od miejsc zaznaczonych na mapie. Podróżowanie metrem okazało się dla mnie najlepszą, bo najszybszą formą komunikacji po zatłoczonym o każdej porze dnia mieście. Zakupiłam tzw. Oyster Travel Card na 8 dni, dzięki której mogłam przemieszczać się nie tylko metrem, ale i autobusami oraz pociągami naziemnymi. W pierwszym dniu przespacerowałam się reprezentacyjną drogą The Mall w centrum Londynu, łącząca Buckingham Palace z Trafalgar Square. Jest ona zamknięta dla ruchu drogowego w niedziele i święta oraz podczas oficjalnych uroczystości. Powierzchnia The Mall ma kolor czerwony, przez co przypomina wielki czerwony dywan prowadzący do Pałacu Buckingham. Przed pałac co chwilę przybywały rzesze turystów. Nic dziwnego, Buckingham Palace jest najważniejszym punktem każdej wycieczki do Lodnynu. Jest to oficjalna rezydencja brytyjskich monarchów oraz największy na świecie pałac królewski wciąż pełniący swą pierwotną funkcję. Oficjalnie to w nim rezyduje obecna królowa Elżbieta II. Na placu tuż przed pałacem stoi pomnik królowej Wiktorii, najdłużej panującej monarchini Wielkiej Brytanii (aż 63 lata!). Postanowiłam wszystkie tego typu miejsca uwieczniać na zdjęciach, zatem po zrobieniu kilkunastu ujęć, wróciłam tą samą drogą do stacji metra.
Dzień drugi.
Następnego dnia, w niedzielę 10 maja, znów zaskoczyła mnie na Wyspach Brytyjskich ciepła, słoneczna aura. Aż miło było przechadzać się nowoczesnym mostem Millenium Bridge w stronę słynnych starych mostów London Bridge i Tower Bridge. Wcześniej udało mi się również wejść do środka katedry Świętego Pawła (St. Paul’s Cathedral). Katedra ta jest jednym z najbardziej znanych kościołów anglikańskich w Wielkiej Brytanii. Znajduje się w samym sercu londyńskiej dzielnicy City of London i formalnie pełni funkcję jej głównej świątyni. Wewnątrz katedry znajduje się kilka galerii. Największą popularnością cieszy się Stone Gallery, z której rozpościera się rozległy widok na zakole Tamizy. Druga galeria – Galeria Szeptów (Whispering Gallery) – jest znana ze świetnej akustyki, umożliwiającej porozumiewanie się szeptem z odległości 30 m. Dla ciekawostki dodam, ze to właśnie w katedrze św. Pawła odbył się ślub księcia Walii Karola i lady Diany Spencer, tragicznie zmarłej w 1997 roku. Mostem Tower Bridge udałam się w kierunku the Tower of London, niegdyś więzienia. Dziś to muzeum klejnotów i kosztowności królewskich – popularna atrakcja turystyczna Londynu.
Dni następne.
W kolejnych dniach mojego pobytu zobaczyłam pozostałe znane miejsca w Londynie – Trafalgar Square z kolumną Nelsona, National Gallery z dużą kolekcją obrazów brytyjskich impresjonistów i kilkunastoma dziełami Vincenta van Gogha, Picadilly Circus – miejsce rozpoznawalne na całym świecie głównie dzięki reklamom świetlnym takich firm jak SANYO, McDonald’s czy Coca-Cola oraz posągowi Erosa. Jest to najpopularniejsze miejsce spotkań i atrakcja turystyczna Londynu. Kolejne to Soho, jedna z modniejszych dzielnic Londynu, pełna eleganckich i wytwornych restauracji, biur wielu ważnych korporacji, pubów, kin, klubów, modnych sklepów oraz China Town – centrum kulturalne i finansowe chińskiej mniejszości zamieszkującej w Londynie. Oczywiście na mojej mapie turystycznej nie mogło zabraknąć Pałacu Kensington, obecnej oficjalnej rezydencji księżnej Kate i księcia Williama, położonego w uroczych królewskich ogrodach. Na koniec pobytu zostawiłam sobie Big Ben z budynkami Parlamentu oraz British Museum, jedno z największych na świecie muzeów historii starożytnej, w którym mogłam wreszcie na własne oczy zobaczyć słynny Kamień z Rosetty oraz mumie egipskie. Zwiedzanie zawsze rozpoczynałam po zajęciach, które odbywały się codziennie od godz. 9.00 do godz. 15.00.
Szkoła, do której uczęszczałam na zajęcia, nazywa się Language Link i leży w części Londynu zwanej Euston. Jest to centralna dzielnica Londynu, w której mieści się m.in. British Museum oraz dom Charlesa Dickensa a także miejsca, w których mieszkali, żyli i tworzyli wielcy angielscy intelektualiści i literaci. Szkoła działa od kilkudziesięciu lat, może poszczycić się dużą gamą kursów i typów szkoleń, zarówno dla dzieci, młodzieży, jak i dorosłych. Oraz wykwalifikowaną kadrą i personelem pomocniczym. Posiada akredytację British Council, oferuje kursy w ramach programu Erasmus +, w tym kursy oparte na metodzie CLIL, zakładającej zintegrowane nauczanie języka angielskiego i przedmiotu.
W grupie, jeśli w ogóle można było o takiej tu mówić, byłam tylko ja i jeszcze jedna nauczycielka z Finlandii, z którą bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Podczas pobytu snułyśmy pomysły dotyczące współpracy naszych szkół oraz kolejnego projektu wymiany uczniów w ramach programu Erasmus +. Po zajęciach dużo zwiedzałam. Z rzeczy, które najbardziej zaskoczyły mnie w Londynie, to przyzwyczajenie do jedzenia na śniadanie płatków z mlekiem każdego dnia. Już po 3 takich śniadaniach zatęskniłam za polskimi kanapkami czy jajecznicą. Drugą kwestią, o której już wcześniej słyszałam, a co do której przekonałam się na własne oczy, to pędzący tryb życia Londyńczyków – wszędzie gdzieś spieszą, ciągle biegną, pracują, gdzie się da, nawet w metrze, na swoich laptopach, tabletach, ipadach czy telefonach komórkowych.
Kolejny raz przekonałam się, że podróże kształcą. Trzeba wszystkiego doświadczyć, żeby moc powiedzieć, ze coś sie wie. Cieszę sie, że przeżyłam tę cudowną przygodę w Londynie. Swoja wiedzę i doświadczenie przekazuję innym nauczycielom i uczniom. Myślę, że są to dla nich najciekawsze lekcje kulturowe.
Beata Wesołowska